umbrin

napisał(a) o Mroczny rycerz powstaje

Zdecydowanie najsłabsza część trylogii. Aż dziwne, że po takich wygórowanych oczekiwaniach Nolan tak obniżył swój poziom reżyserski. Druga część była filmem po prostu genialnym i ta część jeszcze bardziej to uwidacznia. Przepaść.
Film ratuje tylko postać Bane`a, bo niedorzeczność scenariuszowo-reżyserska momentami irytuje, a nawet śmieszy. Przecież po spadku ciężarówki z wysokości nie wychodzi się z niej z siniakiem na policzku. Liczyłem na oryginalne, ciekawe zakończenie, a tu taka banalna fabuła, którą wałkowano już wcześniej do bólu.
Uważam, że to w ogóle najsłabszy film tego reżysera w karierze, co nie znaczy że jest zły, bo gdyby nakręcił go Bay to bym zrozumiał, że to jego szczyt możliwości i doceniłbym go.
Nie jestem pewny czy MRP nie jest większym zawodem filmowym roku, niż Prometeusz Scotta, który przynajmniej był pięknie nakręcony.

No nie, z Bayem to chyba przesadzasz, u niego nie ma postaci tylko stereotypy, czego o Nolanie powiedzieć nie można. Fabuła może i nie była szczytem realizmu, ale konstrukcja opowieści była dość misterna, a liczne wątki poprowadzono zręcznie, nie pozostawiając luźnych końców.

Mam wrażenie, że Nolan zrobił ten film bo musiał, a nie że chciał. Zresztą długo go namawiano na trzecią część. Mnie bardzo zawiódł.

Rozdźwięk między tą oceną a Twoim strzałem sprzed miesiąca ewidentnie dowodzi, że nie należy wystawiać ocen przed projekcją.

Napaliłem się na wielki film. Teraz pozostaje mi czekać na Hobbity, których będą aż trzy części:)

Zobaczysz, jeszcze się okaże, że będzie ich sześć. Albo 12, żeby wyszedł ładny sezon serialu. ]-[

15 - po jednym na każdego członka drużyny ;D

Jak dobrze, że oglądanie tych filmów nie jest obowiązkowe. Kolejne 3 filmy o kurduplach, to już ponad moje siły.

Kolejne trzy arcydzieła o kurduplach obejrzę za siebie i za ciebie z wielką przyjemnością.

O, o, o. Zgadzam się z niemal każdym słowem (niemal, bo zupełnie mi się Bane nie podobał, nie widziałam w nim ani krztyny charyzmy, a sama postać jakaś taka... bez charakteru? porządnej motywacji? nie mogłam w nią nijak uwierzyć, nijak powiązać z daną nam na wstępie opowieścią/legendą i zakończenie tego wątku, choć przewidywalne i zapowiadane przynajmniej kilkoma "strzelbami Czechowa", przynajmniej mi pasowało). Połączenie kompletnie niedorzecznego, miejscami aż durnego scenariusza z poważnym nastrojem filmu i tymi wszystkimi wstawkami społeczno-polityczno-historycznymi - bardzo nachalnymi wg mnie zresztą - bardzo szkodzi filmiszczu.

Już naprawdę, tak jakby "Mroczny rycerz" miał hiperprawdopodobny scenariusz, z zaszywaniem ludziom bomb pod skórą i sonarem skonstruowanym z komórek. I hipersubtelny, jeśli już przy tym jesteśmy. Pewnie, że w MRP jest z tym gorzej, ale nie jest to wcale przepaść między scenariuszem genialnym a beznadziejnym. I genialnym i beznadziejnym filmem.
Prometeusz jest najlepszym przykładem tego, że genialna kreacja aktorska może wnieść bardzo wiele do filmu i to jest wg mnie również przypadek Mrocznego Rycerza. Bez Ledgera okazałoby się, że MR i MRP nie są aż tak diametralnie różne.

Znaczy, żeby powiedzieć uczciwie, to dla mnie cała nowa nietoperkowa trylogia nie wychodzi poza pułap 6-7/10, czyli trochę powyżej średniej, ale nie genialnie, nie. Jakoś nie mogę załapać klimatu Nolana, chyba właśnie przez tę "serio" tonację.

Czyli tak właściwie to się zgadzam, różnica w jakości nieduża, chociaż spadek jest. I ja się nawet nie rozczarowałam specjalnie, bo niczego powyżej mocnej siódemki nie zakładałam, a jak zamiast siódemki jest szóstka, to też do wytrzymania.

"Mroczny rycerz powstaje" nie jest beznadziejnym filmem, ale przeciętnym w porównaniu do arcydzieła jakim jest "Mroczny rycerz" z 2008 roku.